Jestem na trzecim sezonie i NIESAMOWICIE denerwuje mnie jedna rzecz. Kurt jest wszędzie pomijany. Wszędzie. Nikt o nim nie rozmawia, scen z nim jest przerażająco mało, za to postać Blaina została na siłę wypchnięta do przodu mimo tego że póki co jest moim zdaniem nie do zniesienia. Nie wiem, wydaje mi się, że potencjał postaci Kurta jest dużo, DUŻO większy. Poza tym nie mogę znieść tego, że jest tak bardzo pomijany w klubie Glee. Kiedyś był uważany za osobę, która zaraz po Rachel jest najbardziej utalentowana, a teraz jest przed nim milion osób, w tym Blain.